Papier toaletowy i latarka czołowa najlepszym przyjacielem twym, czyli projekt nr 2
Przez dwa dni byliśmy w
lesie. Dosłownie. Wróciliśmy do Kakamegi, tego tropikalnego lasu w którym
byliśmy parę tygodni temu. Wciąż z Francuzami i Kenijczykami (ale innymi tym
razem). Ale też z jednym Amerykaninem i dwoma Polakami – Piotrkiem i Gosią.
O naszym wspólnym koledze
Piotrku już kiedyś pisałam, to on zwerbował Gosie spod Bydgoszczy do pracy w
wakacje. Gosia jest miłą trzydziestką, blondyneczką o słowiańskiej urodzie;
typowa Polka, chciało by się rzec, tylko trochę odważniejsza.
Chcieliśmy, oprócz zwykłego
spotkania się ze znajomym, przekonać się jak funkcjonuje projekt „Seeds 4
life”, założony nota bene przez kolegę Piotrka – Stana (trudno powiedzieć, że
bardzo, ale to bardzo, chciałam się znów znaleźć w sytuacji „back to nature”, w
każdym znaczeniu tego słowa).
Jeszcze jako student,
Stanislas, Francuz z bardzo dobrej rodziny z przedrostkiem (ukończone bardzo
dobre szkoły), postanowił coś zrobić by ratować Kakamega, afrykańskie płuco,
las zagrożony – choćby tym, że ludzie sobie z niego zrobili (w sposób
oczywiście nie do końca przemyślany) dostawce drewna na opał.
Dygresja o wolontariacie –
co druga osoba tu chce założyć/zakłada/założyła organizacje poza rządową. Nie
dość, że tych organizacji w bród, to jeszcze wszystkie noszą tą samą nazwę (z
wariantami), nawiązującej do retoryki „wzrostu & (samo)rozwoju”. Jeśli nie
„motyle”, to „nasionka”.
Tak więc Stan (lat może
24!) przyjeżdża tu co roku z kasą (zbiórkę organizuje w swoich kręgach
wyższych, mówi, że raczej z tym kłopotu nie ma, ponieważ „sadzenie drzew łatwo
przemawia do wszystkich; jest bliskie sercu”), i przez ileś tam tygodni, przy
współpracy z lokalnym nadleśnictwem, organizuje logistycznie zalesianie iluś
tam zdeprawowanych hektarów lasu. Załatwia nasionka (Croton megalocorpus,
właściwości także medyczne), wypłaca parę pensji, stawia uczniom, które
przychodzą pomagać (w ramach akcji uwrażliwiania na kwestie, że przyroda służy także
do utrzymywania, a nie tylko do użytkowania) – „obiady”.
Sam też pracuje fizycznie
przy tym przedsięwzięciu – trzeba najpierw przygotować bowiem (jeszcze w
szkółce leśnej) pojemniczki na nasionka, potem te nasionka należycie zasadzić,
następnie zasadniczo przesadzić. Przed przesadzeniem, jednakże, należy
przygotować teren, już w lesie – do czego są potrzebne 1) wiedza 2) dobrze wyrośnięte,
zdrowe sadzonki, 3) teren, 4) narzędzia, 5) ręce do pracy, 6) chęci (jest gorąco!!)
no i oczywiście jeszcze więcej funduszy. Ciężka, lecz szczytna – bo dająca
życie – praca. No i kto nie chciałby zasadzić drzewka J
Piotrek jest w swoim
żywiole. Zresztą ma za sobą już dwa dłuższe i dużo cięższe pobyty w Afryce
(Kongo oraz Południowy Sudan z PAH-em). Piotrek wielbi przyrodę,
Piotrek woli przyrodę od miasta. Dlatego dla niego to raj. Dla każdego znajdzie
dobre słowo, uczy się lokalnych dialektów, z facetami rozmawia o kobietach, z
kobietami o kuchni, z dziećmi śpiewa, z chłopakami gra w piłkę („no jasne, że
drużyny będą mieszane, w przeciwnym razie, Czarni wygrają”), rozdaje zużyte
ubrania i buty, finansuje (z własnej kieszeni) inne, związane z ochroną
środowiska, projekty.
Nie mogę wyjść z zachwytu dla
zapału Stana – gdy ja byłam na studiach, motywem przewodnim było jak najszybsze
znalezienie sobie męża.
Pozostawiam to bez
komentarza.
Wieczorem, rozmowy o
Prouście i Chateaubriandzie przy beczeniu owcy, która zostanie podana na
piątkowy lunch.
To nie żart J
Commentaires
Enregistrer un commentaire