Z beta do alfa
Dominik, nasz gospodarz, wyprowadzil sie z Francji w wieku lat 40, gdy dopadl go kryzys wieku sredniego. Przyzwyczail sie juz do tutejszego trybu zycia, gdzie czas plynie wolniej. Podczas gdy ja sie wsciekam, ze nie ma wody albo pradu – on pozostaje zupelnie zen: „nie ma? zaraz bedzie! a jak nie, to mam przeciez wlasne zapasy. Wczesniej bylo to bardziej dokuczliwe, potrafilo nie byc wody przez 2 dni, teraz to tylko pol godzinki”. No tak, jesli sie na to spojrzy z takiej perspektywy... Wiem, ze zeby moc w pelni sie cieszyc tym miejscem, to trzeba sie przestawic z zachodnio-konsumerskiego puntu widzenia, à la „place, wiec zadam”. Fajnie by bylo, na przyklad, przylaczyc sie do chwilozofii Dominika, „jestem tu/u nich, wiec robie jak oni”. Tak czy siak, ciagle goraco. Niby poza sezonem, ale odwodnic sie mozna. Sniadanie u jednej Francuzki, kawa u drugiej (w piekarni zdecydowanie lepsza), plaza, ksiazka, spacerki, hamak, gotujacy Narzeczony, trunki, truneczki, rozwolnienie, wszelkiego