You wanna buy some death-sticks?

1/05/2014

Po nieprzespanej nocy (Narzeczonego nawiódł jakiś wstrętny, przedłużający się atak kaszlu) – późny start (11-12:00) i zupełnie niezobowiązujący dzień. Praca w podgrupach, każde na swoim stanowisku (czytaj: kanapa dla niego, biurko dla niej). Uzupełniłam dla jaj aplikację na uniwersytet w Wenecji, no bo w sumie, why not? To był typowy przykład akademickiego bla bla – jak coś powiedzieć, nie mówiąc nic J

Popołudniu udałam się na urodziny kolegi z byłej pracy, kolejne co ja robię gdy nic nie robię, gdzie kiedy z kim, podróże?, pisanie? o fajnie, sorry, ale już muszę uciekać, jesteśmy w kontakcie, do następnego nie-razu.

Prawdziwym gwoździem dnia okazała się jednak być wyprawa do hindusko-pakistańskiej restauracji – oblizywałam się niemiłosiernie, obsługa profesjonalna, ceny bardziej niż przyzwoite, muzyka niecodzienna, inny świat. 

Po której nie pozostało nic innego, jak się walnąć przed telewizor oglądając „Gwiezdne wojny” (ja ponoć słodko spałam jak niemowlę)…
Przypomniał mi się ulubiony cytat:

- You wanna buy some death-sticks?
- You don't want to sell me death sticks.
- Ah, I don't want to sell you death sticks.
- You want to go home and rethink your life.

- I want to go home and rethink my life J



Commentaires

Posts les plus consultés de ce blog

pierwsze półrocze

Franio

O motylach i otwieraczach oczu