Z rudej czarna
Moje życie ostatnio wygląda tak: żłobek –
szkolenie – dom – biblioteka. Pyza uporczywie się budzi raz w nocy, a my razem
z nią (nie karmimy już jej, ale ona i tak się skutecznie przebudza – może przez
te wszystkie dolegliwości, które jej dokuczają na zmianę: kichanie, kaszel,
ząbkowanie, biegunka, zatwardzenie, gorączka). Kończy się porannym kurs
galopem, a spóźniać się na szkolenie nie mogę (jako że żyję w niebezpiecznym
kraju, wrota szkoły zamykają się o 9:15). Na szczęście już mam za sobą dwa
tygodnie lekarzy, powoli też kończę z załatwianiem spraw różnych (np.
nostryfikacją dyplomu – pierwszego). Więc mogę – teoretycznie przynajmniej –
skupić się na pisaniu, wyjazdach (czy w Cagliari jest spa??), czytaniu. W
praktyce, to gdyby nie korki przez skype, których udzielam dwa razy w tygodniu
o 21:00, to bym chodziła spać o 20:30.
Chyba muszę sobie kupić kubek-porażkę, czyli
taki kubek-termos, do picia swojej domowej kawy w biegu – a zawsze byłam temu
przeciwna ponieważ uważałam, że to porażka gdy ludzie nie mają czasu nawet na
wypicie kawy.
Gorącym towarem jest u nas czekolada, ale to
chyba oczywiste.
Co do czytania: to jestem pomiędzy Vian’em,
Murakamim a Siemionem – tego ostatniego za bardzo na razie nie rozumiem: czy
jest tam coś oprócz tego, że on sam nie wie za bardzo o czym ta jego książka
jest, że gdzie to on nie był i kogo to on nie zna? Chociaż okładkę
(zaprojektowaną przez żonę) ma bardzo ładną.
We wtorek byłam też na domowym spotkaniu z
koleżankami z córeczkami, było uroczo, niestety za dużo wina wypiłam… Tzn.
wcale tak dużo nie wypiłam, ale jako że ostatnio w ogóle nie piję, to dało się
we znaki (to było bardzo dobre wino).
No i tak. Elianie się włosy rozjaśniają (ma
teraz koloru starego złota), do potrawek z warzyw dołączyły owoce, wszystko już
za małe a dziś zimowy kombinezon musiałam kupić na 12/18m, bo mniejszy za mały!
Aha, no i z rudej stałam się czarną…
Może weekend we Francji poprawi troch
sytuację J
Commentaires
Enregistrer un commentaire