Migracje gnu

W Święto Narodowe Królestwa Belgijskiego (21/07), bierzemy gorący prysznic i pijemy wino. To nasza największa rozpusta od dwóch tygodni – obie rzeczy smakują wyśmienicie J

Mamy nasze pierwsze prawdziwe safari za sobą. Wiedzieliście, że „safari” pochodzi od arabskiego i oznacza po prostu podróż? Dowiedziałam się też, że na same safari w parku narodowym (w sensie bez podróży do), mówi się „game drive”, bo polowanie na zwierzęta było dla Anglików rozrywką.

Po nieprzespanej nocy (głośna muzyka do nie za bardzo wiadomo której), odpoczywamy w 8-mio osobowym minivanie (przestronny, dach otwieramy), który wynajęliśmy wraz z kierowcą tylko dla siebie. W vanie można spać, siedzieć, tudzież stać. Mimo jego zapyziałości (chyba nie był myty od nowości), wydaje nam się szczytem luksusu. Pokonując kolejne kilometry, patrzymy na tą całą Kenię – jej slumsy i jej dech zapierające krajobrazy, jej pola ryżowe i trzcinę cukrową, jej rzeki krów i łatwo rozpoznawalną społeczność masajską.

Podziwiam Kenijczyków za to, że potrafią na wszystkim zarobić. Mieszkasz obok strumienia? Możesz nosić odpłatnie wodę, prać czyjeś ubrania tudzież myć samochody. Masz prywatny generator prądu? Możesz zaproponować ładownie baterii w telefonie. Wolne łóżko? To też można podnająć, choćby na godziny. Nie potrzebujesz plastikowego pojemnika po oleju? Możesz go sprzedać. Łupią kamienie, sprzedają banany, wożą rowerem. Potrzeba matką wynalazków!

Jednak taka sawanna to coś; dla niej samej warto przyjechać (tzn. bez zwierząt też było by ciekawie). To strasznie fajne podjechać bezceremonialnie do prawdziwego lwa na 1-2m! Po za tym jakieś ptactwo, zebry, żyrafy, hipopotamy, słonie, bawoły, nosorożce, antylopy, no i oczywiście gnu kręgowate (zwierzę, które znam do tej pory tylko z krzyżówek), dla których w zasadzie tu jesteśmy.

Otóż, drodzy państwo, jest teraz sezon wielkich migracji. Jest ich setki tysięcy! Migrują one – w celach rozmnażania się – między północną Tanzanią a południową Kenią, a my migrując razem z nim (i za nimi), też zahaczyliśmy dziś o Tanzanię J (przemieszczając tworzą linie, która może się rozciągnąć aż do 10km!)

Niewątpliwie spektakl stada gnu przekraczającego rzekę zapisał się w mojej pamięci jako jedna z najbardziej niesamowitych rzeczy, jakie kiedykolwiek mi było dane doświadczyć! Lepsze od telewizji J  

Widać, że jestem z miasta, ponieważ bez zastanowienia wydzieram się „zoooo schattig!” (jaki słodki!) jak tylko widzę jakiegoś zwierzaczka. Który oczywiście na dany okrzyk daje w długą (tak, w Kenii mówimy między sobą dużo po niderlandzku, bo angielski jest tu w powszechnym użyciu a nigdy nie wiadomo, kto przyjaciel twój a kto wróg). A tu trzeba się połapać w tym co one akurat robią (śpią, polują, jedzą, czyhają), czy to samce czy samice, etc. Z tym że w przyrodzie, samce od samic bardziej okazałe J No i porządek jest, wszystkie zwierzęta wiedzą, gdzie ich miejsce, nie są rozrzucone po tej sawannie byle jak, nie przemieszczają się byle jak, wiedzą, co mają robić, by przeżyć… i się tego trzymają J

Tak jak zwierzęta polują na najlepsze miejsca czy najsmakowitszy kąsek, ludzie i inne minivany polują na najlepszy punkt obserwacyjny, czasem wjeżdżając sobie dosłownie w drogę…

Przyroda jest tu więc piękna, ale też jest okrutna i widzieliśmy na własne oczy, że osobniki słabsze (bo sobie np. złamały nogę, czy chore/stare) są po prostu zostawiane same sobie, by nie spowalniały stada (i przez to nie narażały go na niebezpieczeństwo). Selekcja naturalna.

Jesteśmy zakurzeni, brudni, zmęczeni (nieprzespanymi nocami i rannym wstawaniem – by tropić zwierzynę, która o świcie jest najaktywniejsza i podziwiać wschód słońca, trzeba być na miejscu zasadniczo przed tym wschodem słońca), codziennie boimy się o swoje życie, niedługo będziemy spłukani, ale nic to, warto!!

Słówko o Masajach – tutejszy towar eksportowy. Ci ludzie naprawdę mają takie wielkie dziury w uszach i fajnie wyglądają z zarzuconymi nonszalancko kraciastymi kapami. Ale „Masai Mara Village” to porażka. Taki Disneyland, w dużo gorszym wydaniu. Niestety robiąc zdjęcia tym Masajom, traktujemy je też jak tą całą dziczyznę a płacąc za żałosne przedstawienie, przykładamy się do jego prolongacji.












Commentaires

Posts les plus consultés de ce blog

pierwsze półrocze

Franio

O motylach i otwieraczach oczu