Articles

Affichage des articles du juillet, 2014

Papier toaletowy i latarka czołowa najlepszym przyjacielem twym, czyli projekt nr 2

Image
Przez dwa dni byliśmy w lesie. Dosłownie. Wróciliśmy do Kakamegi, tego tropikalnego lasu w którym byliśmy parę tygodni temu. Wciąż z Francuzami i Kenijczykami (ale innymi tym razem). Ale też z jednym Amerykaninem i dwoma Polakami – Piotrkiem i Gosią. O naszym wspólnym koledze Piotrku już kiedyś pisałam, to on zwerbował Gosie spod Bydgoszczy do pracy w wakacje. Gosia jest miłą trzydziestką, blondyneczką o słowiańskiej urodzie; typowa Polka, chciało by się rzec, tylko trochę odważniejsza.   Chcieliśmy, oprócz zwykłego spotkania się ze znajomym, przekonać się jak funkcjonuje projekt „Seeds 4 life”, założony nota bene przez kolegę Piotrka – Stana (trudno powiedzieć, że bardzo, ale to bardzo, chciałam się znów znaleźć w sytuacji „back to nature”, w każdym znaczeniu tego słowa). Jeszcze jako student, Stanislas, Francuz z bardzo dobrej rodziny z przedrostkiem (ukończone bardzo dobre szkoły), postanowił coś zrobić by ratować Kakamega, afrykańskie płuco, las zagrożony – choćby tym

Dziewczynka z baniaczkami wody

Image
Kenia. 29/07 br. Głęboka wieś, tereny zalesione. Ma na oko 5 lat, może trochę więcej, może trochę mniej. Jest bardzo słodka. Ogolone włoski na krótko. Nie ma na sobie niczego prócz za dużej dżinsowej sukieneczki na ramiączka (które jej nieustannie się zsuwają) i majtek. Obuwia – jakiegokolwiek, choćby plastikowego – brak. Z pokorą wykonuje powierzoną jej misje – otóż dziewczynka ma wrócić do domu z trzema baniaczkami wody. Spotykamy się przy kranie. Nie umiem powiedzieć ile metrów jest do jej lepianki. Może 100, może 200, może 500. Nieważne. Wypełnione wodą, baniaczki są o wiele za ciężkie dla niej. Ponieważ jest ich aż trzy (jeden większy i dwa mniejsze), ich niesienie jest nieporęczne (zakrętek brak). Próbuje je wszystkie trzy przywiązać do jakiejś szmaty, ale jej się nie udaje; supeł się rozwiązuje. Połowa wody z baniaczków się wylewa. Nie mogąc na to patrzeć, chcemy jej jakoś pomóc w znalezieniu optymalnego rozwiązania. Próbujemy na różne sposoby, ale nic sensownego n

Safari nr 2

Image
Po sześciu dniach safari, refleks brania wszystkiego co się rusza i się nie rusza za zwierzynę wchodzi w krew. Kolejne parki narodowe nie są tak okazałe jak Masai Mara, ale warte zwiedzenia choćby pod względem różnorodności. Drugie safari było droższe i bardziej luksusowe, mimo tego, że widzieliśmy mniej zwierząt, a flamingów – dla których chcieliśmy w ogóle jechać – nie było prawie wcale. Tym razem mamy jeepa oraz Lukasa za kierowcę i przewodnika. Między imprezami turystycznymi, handluje frytkami, ale zbiera na krowy, bo to kapitał, którym łatwo obracać. Po drodze mijamy przybytki o egzotycznych nazwach, byle lepianka może stać się „hotelem”, byle instytucyjka – „akademią”, byle sklepik – funduszem inwestycyjnym i byle interesik – przedsiębiorstwem. A ile rzeczy jest tu „międzynarodowych” J i jeszcze nie zaczęłam mówić o kościołach, „domach modlitw i cudów” czy też „błogosławieństw”... Rozmawiamy z Lukasem o wszystkim i o niczym, zadajemy pytania dotyczące ekonomii i wizji

Miodowo

Image
Maili Saba Camp położone jest na wzgórzu, z którego widok rozprzestrzenia się na krater wulkanu. W jego skład wchodzą „bandy”, czyli namioty wzmocnione o dach ze strzechy z domurowaną łazieneczką. Woda (ciepła) i elektryczność obecne. Łóżko jest ustawione tak, aby obie w nim osoby mogły jednocześnie z niego podziwiać widok. Bandy natomiast są położone tak, aby żadna z nich nie wchodziła sobie w drogę (czyli nie trzeba przechodzić pod czyimś nosem, by się dostać do siebie). Przed bandami są tarasiki, dwa krzesła i stół. Bandy są wyposażone we wszystko, czego dusza może sobie zapragnąć a już podczas kolacji, wytrenowane panie wkładają pod poduszki termofory. Ponieważ cały kompleks położony na ponad 2.000m n.p.m., owadów i komarów brak, czyli można spać spokojnie bez moskitiery. A to też istotne. W głównej bandzie jest Internet (nie chodzi o fb, tylko o dostanie się do konta bankowego lub o załatwianie biletów – powoli zaczynamy załatwiać Ugandę), restauracja (lunch i kolacja trzyda