Magia
Dzień. Zwykły, ni to dobry, ni zły. Za oknem zimno i mokro. Noc nie za specjalna, ale do tego już zdążyłam się przyzwyczaić. Idę w czasie lunchu na zajęcia z tańca, bo trzeba coś dla siebie zrobić. Ale choreografia nie za szczególna i nie wszyscy są obecni. Tańczę od niechcenia a tu nagle, jest, moja piosenka! Świat staje się piękny i magiczny. Inspirujący. Tak, jestem dokładnie tu gdzie powinnam być! A potem, to już było tylko lepiej, bo od pana w stołówce dostałam dwa muffiny w cenie jednego J Morał tej historii taki, że nie dlatego że magii nie ma w danym momencie, to jej nie ma w ogóle czy też że jej zaraz nie będzie. Jak to się ładnie po francusku mówi: „la roue tourne”!