O kulturze, wściekliźnie i wątróbkach
Ciąg dalszy próby uchwycenia "typowego tygodnia"... 29/04/2014 Dzień zaczęłam od wizyty w Klinice Tropikalnej, którą już dobrze znam (windy za wejściem, te przy wejściu są strasznie wolne). Jak by co – na wściekliznę jestem już uodporniona J Pozytywnie zaskoczona sprawnym podejściem lekarza (sam mi zrobił zastrzyk, nie odsyłając do pielęgniarki!), kupiłam sobie na obiad i kolację kurzą wątróbkę (uwielbiam, a nie zawsze jest), spotykając po drodze kolegę (właśnie wrócił z Kenii). Podaję te szczegóły by powiedzieć, że dzień się dobrze zaczął, ale to sami zrozumieliście ;-) Wpiepszając tą wątróbkę, czytam artykuł o Cyganach do dzieła, które usiłuję od dwóch lat sklecić. Dzieło z Cyganami ma ogólnie mało wspólnego, ale artykuł jest dobry. Po odwaleniu papierologii i researchu na temat stanu badań nad pisarzem na emigracji (ciągle rozważam zniewalającą opcję habilitacji ), wino z przyjaciółką (właśnie wróciła z Argentyny, połknęła bakcyla tanga). Razem