Articles

Affichage des articles du juillet, 2015

Przez ścianę

Image
Buddysta siedzi w kucki i patrzy w ścianę.  Ale on nie patrzy w ścianę, tylko próbuje popatrzeć przez nią Sartre: Jest taka sztuka J.-P. Sartre’a, która kiedyś na mnie zrobiła bardzo duże wrażenie: Brudne ręce z 1948r. Jest o tym, że bohater Hugo decydując się na wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny (morderstwo polityczne, czasy zimnej wojny), schodzi ze ścieżki tchórzostwa, zanurza swoje ręce w – cytuję – „gównie” aż po łokcie, dla dobra większej sprawy, ale jednocześnie wybiera śmierć. Skąd to skojarzenie? W zeszłym poniedziałek (jak już wiadomo, dzień wystawienia śmieci), chcąc wystawić worek przed budynek, tenże worek mi pękł od spodu. Pękł, bo był za ciężki. No i nie muszę mówić, że z niego co nie co wyciekło i że ktoś (ja) musiał to w trybie przyspieszonym posprzątać. Zaraz miała bowiem przyjść zawsze super elegancka koleżanka a całe mieszkanie – dosłownie – w gównie… Radzenie sobie: Od samego początku macierzyństwa, pada pytanie „no i jak sobie radzę?”.

Pożegnanie z pożegnaniem

Image
Rok temu, śmiesznym zbiegiem okoliczności (jeśli w to wierzyć), byliśmy w Kenii, a konkretniej w Parku Narodowym Masai Mara. 21/07 – w święto narodowe Belgii – piliśmy pierwsze wino w Afryce oraz wzięliśmy gorący prysznic. Pierwszy od dwóch tygodni (takich rzeczy się, najwidoczniej, nie zapomina). Dla odświeżenia pamięci odsyłam do http://cavajava.blogspot.pt/2014/07/migracje-gnu.html ) Kilka tygodni temu, karmiąc moje nowonarodzone w sypialni gdzie znajduje się biblioteczny kącik, mój wzrok zatrzymał się na „Pożegnaniu z Afryką”. Od zeszłego roku chodziło mi po głowie by przypomnieć sobie o czym ta książka jest (czytałam w 2001r.)… W zeszłym roku, będąc w Kenii, byliśmy bardzo blisko jej byłej plantacji, ale się jakoś nie zdecydowaliśmy na zwiedzenie tej atrakcji turystycznej. No i nie wiem za bardzo co powiedzieć. Najmniej tam pożegnania, najwięcej o pobycie bohaterki i to nie w Afryce, tylko w dzisiejszej Kenii. Wielką pisarką to ona też nie była (według mnie), choć rzuca

Eliana

Image
Mówię na nią Eliana, Elianka, Eli, Elianeczka, Elianka’tje (flamandzkie zdrobnienie)… Nie wiedziałabym o istnieniu tego imienia gdyby nie pewna Hiszpanka pracująca w Kabinecie mojego Komisarza parę lat temu… Była miła, skromna i uśmiechnięta. Ma doktorat i pisze książki (jak ja) i jest ekonomistką (jak Mąż)... Imię funkcjonuje zresztą w kulturach łacińskich oraz żydowskich. Może pochodzić albo od słońca albo znaczyć „Bóg mi odpowiedział”. Może i odpowiedział J Mnie się wydaje bardzo dziewczęce, zaproponowałam Mężowi, on zaakceptował. Ot, historia Eliany!

Rok po

Image
Dokładnie rok temu, w 10 dni po ślubie oraz w dzień urodzin byłego męża, wsiadaliśmy do samolotu, który miał nas zabrać do Kenii. Nie wiedzieliśmy wtedy na jak długo jedziemy oraz co nas czeka. Dziś jesteśmy z powrotem w Brukseli, a ja w ramionach trzymam piękną, miesięczną, dziewczynkę. Nasza słodka, ugandyńska córeczka. Mimo tego, że nie do końca wszystko się potoczyło tak jak to sobie wyobrażaliśmy, jesteśmy daleko od punktu wyjścia. Czy jesteśmy bogatsi? Finansowo na pewno jesteśmy biedniejsi – Afryka nie jest back-packerskim kontynentem. Czy jesteśmy mądrzejsi? Tak, choć czasem, według zasady „im więcej, tym mniej”, mętlik w głowie jest i ma się dobrze. Czy żałujemy? Nie, choć drugi raz byśmy to inaczej zrobili. Wiele mitów zostało obalonych, strach został przełamany – a to bezcenne. Spotkaliśmy też wielu ciekawych ludzi (kontynuacja odbywa się przez fb), zobaczyliśmy niesamowite krajobrazy, przeżyliśmy trudne do opisania momenty, zostaliśmy natchnieni, poczuliśmy, że ży

Kanapa

Image
Parę lat temu byłam w Chorwacji, w jakimś hostelu prowadzonym przez jednego Australijczyka i jednego Anglika (chyba), wobec czego panowała tam bardzo międzynarodowa atmosfera. Spotkałam tam jedną Amerykankę i jedną Kanadyjkę (chyba), które spędzały rok na południu Francji ucząc angielskiego czy ucząc się francuskiego (nieważne). Mieszkały one na stancji albo w jakimś wynajętym, ubogo wyposażonym studio – były tam tylko krzesła. W każdym bądź razie, pamiętam jak mówiły, że gdy wrócą po tym roku do swoich domów, to przez tydzień nie ruszą się ze swoich kanap! Przez rok tym dziewczynom dane było doświadczyć Europy, a one jedyne za czym tęsknią to walnąć się na kanapie, myślę sobie. Pięknie. Nietrudno się nabijać z ludzi siedzących całymi dniami na kanapie, oglądających TV i do tego najlepiej jeszcze pijących piwko. Też to robiłam. Aż zrozumiałam, że kanapa to luksus. Zachodni luksus. W takiej Afryce, na przykład, lud na wsi mieszka w małych chatkach. Nie było by na nią miejsca.