Articles

Affichage des articles du mars, 2015

Nic wielkiego

Image
Z okazji urodzin Męża, przygotowałam dla niego niespodziankę – godzinną lekcję tańca u znajomego Latynosa. Taniec był bowiem jedną z tych rzeczy, które nas do siebie znacznie zbliżyły (dosłownie i w przenośni). Z różnych względów musieliśmy przełożyć, ale prawda jest taka, że doszliśmy do takiego momentu, że żadne uatrakcyjnianie na siłę życiowych eventów nam do szczęścia nie jest potrzebne. Nie musimy lecieć do Madrytu czy spędzać dnia uprawiając jakiś sport wyczynowy, by powiedzieć, iż urodziny były udane.  Mąż akurat w swoje urodziny (mimo – dodatkowo – dodajmy niedzieli) pracował nad swoim projektem z jednym z jego przyjaciół (+ siostra). Przyszli do nas, odbyli rozmowę przez skype z partnerem z Afryki, wypili piwo, kupiłam libańskie żarcie i był git. Leżenie na kanapie, oglądanie meczu i filmów na DVD… tego mu właśnie teraz trzeba po tych tygodniach rozmów kwalifikacyjnych i dziesiątkach spotkań, rozchodzących się w każdą stronę. A ostatnio dużo ich było. Każde spotkanie to

W każdą stronę

Image
Mąż sobie pojechał nocować do rodziców, więc mam dobę dla siebie. I komputer – odkąd rozwalił swój w Afryce, monopolizuje mój… Nie marnując czasu, zrobiłam więc intensywny research. Lilka Pawlikowska-Jasnorzewska napisała w swoich zapiskach „Wojnę szatan spłodził”, że „po prostu za trudno być mną”. Też czasem mi trudno wytrzymać sama ze sobą, ale nie dlatego, że się nie lubię czy że jestem depresyjna lecz dlatego, że ja chcę za dużo na raz. Za dużo rzeczy mnie interesuje, pasjonuje wręcz; wiadomo, nie od dziś, że rozchodzę się w każdą stronę i na niczym nie mogę się skupić. Chciałabym, na przykład, jednocześnie pracować w małej, kameralnej strukturze i w wielkiej, międzynarodowej instytucji, która by była w sercu wydarzeń. Wieczorami mogłabym się dokształcać z księgarstwa oraz udzielać się wolontariacko w dziedzinie alfabetyzacji. A może jednak ten zawód nauczyciela? Wrócić na studia? Ale z czego? Bibliotekarstwo mnie pociąga. Między czasie szukam kursów z kreatywnego pisania,

Przyjaciele

Image
W siódmym miesiącu ciąży, wybraliśmy się do Luksemburga (spokojnie, to tylko 200km samochodem od nas), bynajmniej nie po to by chodzić po tamtejszych katakumbach lub zwiedzać zamki, Schengen, winnice itp., tylko pobyć z moją drogą koleżanką A. Chciałam, by Mąż poznał ludzi, którzy mi bardzo pomogli podczas rozwodu, mimo tego, że wtenczas się bardzo krótko znaliśmy. A. z jej rodziną (mężem, córką wówczas siedmioletnią i drugim, jeszcze nawet niechodzącym, berbeciem) przychodzili do mnie z własnym jedzeniem mi gotować, poświęcali mi czas, zapraszali do siebie, uczyli mnie – z A. pracowałam, więc to ona była moją pierwszą mentorką. Oczywiście nie oni jedyni mi pomagali (akurat nikogo nigdy z tego okresu nie zapomnę), ale może to że się znaliśmy tak krótko (po 3 miesiącach naszej znajomości wyjechali z Brukseli do Luksemburga), naznaczyło mnie jakoś szczególnie. W Luksemburgu byłam nie raz, nie dwa, nie tylko u/z A., ale posiada ona szczególne miejsce w m

Wiosna

Image
Jak pisać o szczęściu? Ben Okri powiedział, że to nie lada wyzwanie. Ja bym powiedziała, że to jest stosunkowo nietrudne, ale pytania leżą gdzieindziej: Jak pisać ciekawie o szczęściu?  Jak, z punktu widzenia czytelnika, czytać o szczęściu i się nie denerwować/irytować/zachować spokój? Lubię Brukselę wiosną i latem – gdy jest cieplejsza, bardziej pusta i spokojna (pod warunkiem, oczywiście, że nie pada). Ostatni weekend był wręcz idealny, temperatury około +13-16 ° C, słonko, spacery po różnych parkach, farniente na zewnątrz, czyli leżenie na ławce, obserwowanie świata… Zawsze to mówię, do szczęścia nie trzeba nie wiadomo jakich rzeczy, czasem wystarczy sobie zdać sprawę z tego, że to już coś, nie dać się zabić przechodząc przez ulicę… no a do tego, jeśli jest kontakt z książką i kulturą, inspiracja, spotkania w różnej postaci (urodziny, kolacje…), wypychanie rzeczy niechcianych… to już pełnia szczęścia; taka, która równa się wyobrażeniu o jechaniu motorem przez trzecio

Ben Okri

Image
Bruksela jest genialna pod względem “gwiazd” światowego formatu: otóż wczoraj wybraliśmy się z Mężem na spotkanie z Benem Okrim (nagroda Bookera 1991), po którym nastąpiła projekcja filmu o Afryce. Było to dla nas – jak na chcących uchwycić nasze afrykańskie doświadczenie – bardzo ciekawe zdarzenie. Otóż Benek okazał się być bardzo skromnym pisarzem, zabawnym, inteligentnym, świadomym swojego nigeryjsko-brytyjskiego dziedzictwa.  Opowiadając o swoich przeszłych trudach (był bezdomnym!), tak myślałam o Danym Laferri è rze, innym czarnym pisarzu z kraju Trzeciego Świata, który także, zaznawszy skrajnej biedy i głodu, wybił się. Dzięki wyłącznie sobie, swojemu uporowi i talentowi, obaj panowie pisząc i tworząc wyrobili sobie drogę do międzynarodowej kariery. Co zapamiętałam/zrozumiałam z wczorajszego spotkania? 1/ jak pisać o Afryce i o jej równoległych rzeczywistościach używając zachodniego aparatu pojęciowego i językowego? Linearność kontra wielowymiarowość. 2/ różnice