Articles

Affichage des articles du août, 2014

Życie w podróży czy podróż przez życie?

Image
Przedwczoraj Kiedyś się bałam. Gdy stanęłam przed wyborem studiów, zamiast szlifowania języków na jednym z uniwersytetów w Grenoble, na który mnie przyjęto bez problemu, wybrałam bezpieczny wariant studiowania w Warszawie i tym samym, zamieszkania u babci. Asekuracyjnie, warunki cieplarniane. W trakcie studiów, zrobiłam kurs na pilotów wycieczek, ale nigdzie poza Europę się nie wybrałam. Raz mogłam zostać przez sezon narciarski rezydentem w Austrii ale opcję tę odrzuciłam decydując się na posadę – uwaga – sekretarki oraz tłumacza technicznego w małym prywatnym przedsiębiorstwie; wtedy wydawało mi się to szczytem tuż-po-studenckich możliwości. Z mężem marzyły nam się Indie, które mogliśmy połączyć z Pakistanem (mieliśmy tam bazę), ale nie chciało nad się tyle wydawać na szczepionki, więc chyba wtedy nawet się nie ruszyliśmy z lewego brzegu Wisły. Nim się pobraliśmy, myśleliśmy o podróży do Meksyku, lecz oszczędności poszły w ściany. Z racji mojego pochodzenia, otrzym

Kampala, czyli zorganizowany chaos

Image
Przenieśliśmy się z Fort Portal, naszej ugandyjskiej ostoi (Fort Portal był dla nas tym samym co kenijskie Kisumu) do Kampali, stolicy zbudowanej na siedmiu wzgórzach, miasta bardziej ludzkiego niż Nairobi, ale też trochę z kosmosu. W jego środku znajduje się… olbrzymie pole golfowe, postój matatu (tzw. taxi park) to ma taki, że nikt oprócz kierowców nie może się połapać w tym, jak to w ogóle wszystko może funkcjonować, a narodowy meczet, budynek skądinąd nie tylko piękny ale i pięknie położony (na wzgórzu, oczywiście), został ufundowany (nie do końca wiedzieć czemu, ale pewnie chodziło o kobietę) przez samego… Kadafiego. Już nawet nie chodzi o to, co widzimy ani co robimy, tylko jak się z tym czujemy i co myślimy. A czujemy cały wachlarz emocji, od „co my tu w ogóle robimy?” do „dziękuję ci boże, że tu jesteśmy, bo tu jak ciekawie!” Ale jest bezpiecznie (nie musimy korzystać z taksówek!), jest sporo Muzungów (Białych) i jesteśmy w samym środku prawdziwego życia; a dziś może

Guźce, Hemingway i wodospady

Image
Byłam ostatnio tak zmęczona, że przez 3 dni nie wchodziłam na Internet (ci, co mnie znają, dobrze wiedzą, że to precedens!). Dziś (niedziela!) zostaliśmy na przykład obudzeni o 05:27 przez grasujące samopas po campingu guźce. Camping nie mieścił się bynajmniej w mieście, tylko w (kolejnym) parku narodowym – Murchinson Falls, słynnego z wodospadów, katastrofy lotniczej Hemingwaya no i w ogóle z Nilu (a konkretniej Nilu Białego), tak, tego samego Nilu, co w Egipcie. Otóż Nil się rodzi, proszę państwa, w niedalekim Jeziorze Wiktorii (tego samego, nad którym było położone kenijskie Kisumu). No i zobaczyć ten Nil tutaj, i to zobaczyć go w piękny, słoneczny dzień, to jest naprawdę coś.  Wyśpię się w kolejnym życiu, trudno J http://pl.wikipedia.org/wiki/Wodospad_Murchisona

Księżycowe góry

Image
Pierwszy trzytysięcznik w życiu – zaliczony! Normalni ludzie wspinają się na Rysy, Alpy czy też Elbrus; my się wspinamy na Rwenzori… Otóż właśnie wróciliśmy z trzydniowej wyprawy w tutejsze, graniczące z Kongiem, góry. Nie jestem specjalnie górska (a nawet jestem bardziej nizinna), ale nie wybrzydzam i nad swoją wygodę stawiam (najczęściej) na różnorodność doświadczeń. Formuła all-in: posiłki, transport, przewodnik, wstępy wliczone J Towarzyszy nam Róża, lat 29, chyba woląca kobiety, mająca poważny problem z jednym okiem. I to nie jedyny jej problem. Jak inni tu ludzie, Róża ma problemy z twardymi danymi: fakty, liczby, daty jej się mylą. Czasem też biorą publiczne za prywatne (pieniądze). Albo oni są tu wszyscy trochę zakręceni, albo po prostu nie przykładają do twardej wiedzy takiego samego znaczenia jak my (którzy przecież lubimy i musimy wszystko wiedzieć). Dlatego też wszystko co mówią, dzielę przez co na mniej trzy. Jednakże jeśli twój przewodnik nie wie na jakiej wys