Articles

Affichage des articles du 2016

świątecznie

Image
Nie jestem specjalnie świąteczna, ale w tym roku mam, to co chcę i się bardzo z tego cieszę. Bez choinki, aferyzmu, centrów handlowych. Grudzień był tak intensywny, że w ogóle nie mogłam o tym myśleć : dużo zleceń, super ciekawe lekcje niderlandzkiego, dużo spotkań ze znajomymi (już teraz zawsze w powiększonych gronach), udany wypad do Paryża, nowa zaufana pani do dziecka, dziecko zdrowe przez cały miesiąc. Dostałam już kilka kartek, prezenty mnie tak bardzo nie interesują – w końcu zaraz wyjeżdżamy. Będziemy tylko we trójkę w przyjaznym, ciepłym miejscu, z dala od zgiełku. Tak sobie wybraliśmy w te święta. Niemniej jednak życzę całej ludzkości oleju w głowie J

Inna klasa

Image
Właśnie skończyłam czytać książkę o Simone Veil, polityk francuską, inicjatorką ustawy o aborcji, pierwszą kobietą przewodniczącą parlamentowi europejskiemu i byłą więźniarką Oświęcimia. Trzeba też dodać, w plebiscycie wszechczasów – jednej z ulubionych postaci Francuzów. Fakty w książce nie były dla mnie jakąś nowością, bo widziałam uprzednio, chyba ze dwa lata temu, film dokumentalny, na podstawie którego książka powstała. Film został zrealizowany a książka napisana przez moją koleżankę, osobę, którą znam od lat 20 i to w tym wszystkim jest najpiękniejsze J Polecam. Takich polityków już nie ma. https://pl.wikipedia.org/wiki/Simone_Veil

Paryżewo

Image
Wizyta ekspres, ale zupełnie wystarczyło by zmienić świat. Trochę był Paryż inaczej, nie turystyczny. Dramatycznie nie było, choć tak jak to napisała moja koleżanka, Paryż „biedny, udręczony. Szukający odpowiedzi” jest najprawdziwszym Paryżem. W Paryżu byłam niezliczoną ilość razy. Raz, że mogę, dwa, że blisko, trzy, że chcę, cztery, że się zawsze kogoś spotka. Choć odkryłam późno i nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. To miasto wielkie i swojskie w tym samym czasie – stoliki w knajpach są miniaturkowe, windy jednoosobowe, mieszkania tak małe jak za komuny. Miasto też bardzo mało nowoczesne i pełne kontrastów, gdzie np. piękne fasady przeplatają się z biedakami i pompatycznymi budynkami świadczącymi o dawnej glorii, gdzie zapach świeżych ryb z targu przeplata się z samokierującymi się wagonami metra (które jeżdżą co 3 minuty!). W mieście tym o 22:00 jeszcze ustawiają się kolejki do restauracji a maślane croissanty są najlepsze na świecie. Mój pobyt był też piękny – mieszanka b

Po jedenaste : nie narzekaj !

Narzekamy wszyscy, na wszystko. Na warunki mieszkaniowe, na zdrowie, na rodziców, na pracę. Nie mamy czasu się spotkać, gonimy w piętkę, odwołujemy spotkania, nie dotrzymujemy słowa, nie odpowiadamy na smsy, marnujemy czas w korkach. Wszystko stanowi problem: remont, wybór szkoły dla dziecka, poszukiwanie wymarzonej nieruchomości (czy też szerzej – miejsca na ziemi). Doświadczam tyle negatywnych sygnałów od otaczającego mnie świata (choroby, depresje…), że gdy spotkam kogoś kto nie narzeka i jest po prostu zadowolony z życia (tzn. kontentuje się tym, co ma) – jestem niemalże w szoku J A na szczęście zdarzają się i tacy ludzie. W mniejszości, ale jednak. Podam dwa przykłady: pierwszy to kolega Męża, pewien Holender, który specjalnie przyjechał z Holandii by coś tam omówić (choć to nie była sprawa wagi państwowej), mimo tego że mógłby to zrobić spokojnie przez skype. Ale on przyjechał do nas, zjadł z nami, spał u nas, i chłopaki mieli czas na konstruktywne obgadanie sprawy twarzą

O zaufaniu!

Wczoraj córcią z anginą opiekowała się pani A. Pani A. jest osobą ciepłą, historykiem z wykształcenia, krawcową z zamiłowania i panią do sprzątania z zawodu. Poleciła mi ją koleżanka. Córka od razu jej wpadła w ramiona, bo zła mama chciała jej zaadministrować antybiotyk. Podczas studiów, sama opiekowałam się dziećmi francuskich rodzin mieszkających w Warszawie, tudzież pod nią. Nie robiłam tego z pasji do dzieci, pieniądze były OK, no i była okazja do nawiązywania kontaktów, bo nieraz zdarzyło się że potem pracowałam na umowę-zlecenie w firmach ojców dzieci, głównie jako tłumacz/osoba do kontaktów z polskimi kontrahentami. Nie miałam żadnych kwalifikacji do opiekowania się tymi dziećmi, znajomość francuskiego i zdrowy rozsądek (oraz pewnie to że zabierałam dzieci z francuskiej szkoły na basen, ale to było też bardziej na podstawie dyspozycyjności i znajomości językowych niż pedagogicznych osiągnięć) wystarczyło, by ileś tam rodzin mi zaufało. Podkreślam to, bo dziś jestem mamą i do

Znalazłam!

Image
Tak, wiem, nie pisałam od Ibizy, czyli od końca sierpnia, nie dlatego, że nie miałam o czym, lecz dlatego, że rzeczywistość (nie tylko moja) dostarcza dużo więcej niż jestem w stanie przetworzyć – i złego i dobrego. Większość to błahostki: ludzie się rodzą, zaciążają, rozwodzą, chorują, umierają; między czasie jakaś kariera, jakieś wakacje i jakieś transakcje kupna-sprzedaż. My też się cały czas doszkalamy (ja mam szkolenie z przeprowadzania korekty tekstu, dziennikarstwa dla uczących się angielskiego; uczę się niderlandzkiego), podróżujemy. Dziecko choruje mniej więcej raz w miesiącu. Ciągle robię różne rzeczy, choć lepiej byłoby powiedzieć próbuję robić i eliminuję. Ciągle się spotykam z ludźmi, różnymi ludźmi, chodzę do muzeum i do teatru. Książki się piszą, wolno, ale jednak. Czyli powolutku. Ale nie o tym chciałam (powyższe to tylko usprawiedliwianie się). Mimo kilku bardzo dobrych filmów i książek – nie starczyło sił na wzięcie się za pisanie. A może zabrakło po prostu inspirac

Inaczej

Image
Tak więc tydzień był ciekawy. Ostatnie cztery dni spędziłam sama, na Ibizie. Tuż przed wyjazdem, zgubiłam kartę bankomatową i łapałam hydraulika, który, mimo tego że jest bardzo uprzejma osoba, jest trudny do złapania. Kibel się zatkał. Ciężko było. Każdą wolną chwilę poświęcałam dziecku i pracy. W sobotę wsiadłam w samolot, który mnie zabrał na Baleary. Chodziło o to by było blisko (= ta sama strefa czadowa), tanio, słonecznie i najlepiej obco. Reszta mi była obojętna. W programie słodkie lenistwo. Na Ibizie, zwyczaje ciekawe: imprezy do późnej nocy, przemieszczanie się po mieście w bikini (łącznie z jazdą na skuterze). Starszyzna również się socjalizuje, a to w basenie, a to przy stole. A tak to ludzie zewsząd, w każdym wieku. Lubiłam przesiadywać w knajpach i patrzeć na ludzi. Cieszą oko nie tylko nieprzyzwoicie drogie jachty ale i małe łódki, świadczące o tym że mniejszym kosztem też można się cieszyć życiem. Zastanawiałam się czy wziąć komputer ale nie zdecydowałam się. Agata po