Articles

Affichage des articles du septembre, 2015

Przestaliśmy w zasadzie spać…

Image
…Eliance się coś przestawiło w związku z chodzeniem do żłobka – i spanie i jedzenie, i nawet ssanie smoczka (przestała chcieć, z dnia na dzień). Wobec czego cofnęliśmy się do 3-4 karmień nocnych, a w ciągu dnia nie chce jeść. Wszyscy musimy się do tej nowej, żłobkowej, sytuacji przyzwyczaić, bo że tak powiem, wyboru za bardzo nie ma. Ja miałam plan. Przez jakieś 5 sekund. 5 godzin wolności (pół dnia dziecka w żłobku), to godzina dla siebie (w tym jedzenie), 2 godziny na prowadzenie badań, godzina na szukanie pracy i godzina na pisanie. Oczywiście plan do dupy, bo po pierwsze mam bliżej do 4h niż do 5h, a po za tym, ciągle jest coś – a to lekarz, a to egzamin, a to dwugodzinna kawka z koleżankami (z czy bez pociech, koleżanki pozdrawiam), a to zmęczenie, a to spotkanie, a to rozmowa kwalifikacyjna itd. itp. Badań w ogóle nie prowadzę, najwięcej czasu poświęcam ostatnio prowadzeniu Klubu Książki międzynarodowej społeczności w Brukseli (którego zostałam międzyczasie przewodniczą

Tydzień adaptacyjny, tak – ale dla kogo?

Image
Więc pierwszy tydzień Eliany w żłobku okazał się morderczy i bynajmniej nie ze względów emocjonalnych (na to nie mam czasu), lecz organizacyjnych.  Otóż, ponieważ dziecię ciągle się budzi dwa razy w nocy na karmienie, ja dosypiałam do tej pory (a w zasadzie obie dosypywałyśmy) między 8 a 10:00 rano. Teraz, między 8 a 10:00 rano, to ja muszę 1/ być trzeźwa i przytomna, uczesana, ubrana i ogarnięta i 2/ Eliana musi być nakarmiona, przewinięta, przytomna, ubrana i gotowa do wyjścia.  Nie dość, że muszę być na tą powiedzmy 9:00 trzeźwa i przytomna, uczesana, ubrana i ogarnięta, to jeszcze muszę wchodzić w interakcje z paniami (skądinąd bardzo miłymi) i informować je codziennie (!), najlepiej z uśmiechem na twarzy, o tym jak moje dziecko się czuje, co i ile zjadło, jak przespało noc etc. A tego nawet mojej matce nie mówię! Więc wyzwanie logistyczne jest: karmić jedną ręką, a nakładać rajstopy drugą – sobie, nie dziecku, by być o czasie w miarę ogarniętym. Gdy jesteśmy same w dom

Jeść winogrona i chodzić na basen

Image
Więc Eliana zaczęła chodzić do żłobka (nie będę z tego robić narodowej tragedii) wraz z czym musiałam wyjść z mojej jaskini do LUDZI. Przywilej niepracującego badacza, pisarza i myśliciela (sic!) to praca z domu J A panie ze żłobka oraz rodzice innych dzieci to przecież ludzie J I co ja teraz będę robiła??? Jadła winogrona i chodziła na basen, jak ten młody Rzymianin J A tak na serio: egzamin kursu z komunikacji mam za miesiąc. Muszę się zapisać na kurs komputerowy i niderlandzkiego i najchętniej jeszcze czegoś dla przyjemności (nie powinności). Jestem zapisana na dwa kursy kreatywnego pisania – mają powstać dwie książki. Zaczęłam współpracę z pewnym instytutem badawczym w zakresie pracy badawczej nad pewną częścią większego projektu (chodzi o wpływ rządowych i pozarządowych praktyk dotyczących zwiększenia szans znalezienia pracy przez imigrantów). Życie społeczne i kulturowe. Zdrowie to kolejny, gruby temat – fizjoterapia, prześwietlenia i operacja, również za miesiąc

Z pasją

Image
W ostatnim tygodniu spotkałam wielu ludzi z pasją. I co ciekawsze, ci ludzie z tych swoich pasji żyją: pan od kreatywnego pisania, pani od koni, właściciele B&B w Ardenach, którzy są też architektami wnętrz. Właśnie tam spędziliśmy ostatnie 3 dni, rodzinnie. Było pięknie. Bo to piękna okolica – małe miasteczka i wsie rozsiane po zalesionych pagórkach, zadbane domy – nie jakieś rozdmuchane, nowobogackie gargamele, ale najczęściej przebudowane i rozbudowane z gustem małe farmy i gospodarstwa z XIX w. Ludzie tam żyją według własnych standardów i oczekiwań, nie roszczą sobie pretensji zmieniania świata, na lepsze czy na gorsze. Nie biegną za pieniądzem, choć żyją wystarczająco atrakcyjnie, by mieszczuch im pozazdrościł. Albo przynajmniej takie sprawiają wrażenie. Ponieważ w to lato specjalnie z wiadomych przyczyn nie szaleliśmy, bardzo doceniliśmy te 3 dni i niczego sobie nie żałowaliśmy. Miało być przyjemnie i już J Może nie był to jakiś wyjazd stulecia, ale zmiany scenerii