Nad oceanem
Po górach, zrobiliśmy sobie trzydniowy wypad nad ocean. Fajnie było zmienić scenerię i odkryć nowe miasto, Durban – aka Hindustan. Nie chodzi o to co w tym Durbanie jest, a czego nie ma, tylko znów – o nasze przeżywanie miasta. Oczywiście było za zimno na kąpiel w wodzie, i żadne z nas nie jest zapaleńcem sportów wodnych, szeroko tu praktykowanych, ale nie przeszkodziło nam to w doświadczaniu tego miasta. Spacery, zakupy, restauracje, gotowanie, kino („Gone girl” – dobre), jeden walking tour orientalny, panoramiczny widok ze szczytu stadionu (w 2010r. RPA gościła Mistrzostwa Świata Piłki Nożnej)… Z „Dublińczyków” najbardziej mi się podobało posłowie, jednak (już to chyba mówiłam) nowelki to nie moja para kaloszy. Zamieniłam ich na bardzo ciekawie napisaną biografię J. D. Salingera, w stylu wielogłosowego wywiadu-rzeki J