Articles

Affichage des articles du janvier, 2016

wrażenia

Miło jest spróbować – Petrarca Tydzień pod znakiem mocnych wrażeń (dobrych mocnych wrażeń): 1) Zarezerwowane już 2/3 zaplanowanych na ten rok większych wyjazdów (choć chyba nigdy nie robiłam tego z takim wyprzedzeniem, ale to ze względu na pracę korporacyjną Męża) 2) Dwa filmy, które nas wzruszyły do łez („Złodziejka książek” i „Goryle we mgle”), przy czym drugi naprawdę brutalny, choć myślałam, że byłam na to jakoś tam przygotowana (jako że przeczytałam książkę). Po takim filmie, człowiek się naprawdę zastanawia „a co JA tutaj robię” i „a co walczę JA”? 3) Załatwiamy chrzest córci, co jest pewnych wyzwaniem logistycznym 4) Byliśmy w końcu na lekcji tańca, czego nie udało się dokonać ostatnimi czasy. Bardziej chyba chodziło o wyjście bez dziecka i o ogólne wygłupianie się, bo z tańcem to chyba to wyjście miało najmniej wspólnego; nie mniej jednak wierzymy w to, że skoro udało się ruszyć z domu raz, to udaje się drugi J Było zabawnie i inspirująco!

Prawie idealna sobota

Image
… prawie, bo za dobrze być nie może J Dawno nie mieliśmy tak idealnej soboty mimo zalążka kłótni, którą udało się zażegnać, mimo okrutnego bólu głowy, którego padłam ofiarą podczas spaceru i kilku łez wylanych tradycyjnie na poczet poszukiwania tożsamości. Były za to rozmowy, ale nie typu tego „jak minął kolejny (beznadziejny) dzień”, tylko te bardziej konstruktywne, o tym, gdzie byśmy chcieli być (oczywiście metaforycznie) J Był spacer (sklep zabawek edukacyjnych, gdzie kupiliśmy super fajne klocki), basen, gotowanie, czytanie, oglądanie filmu („Dzienniki motocyklowe”) a najważniejsze bycie tylko we 3, co potwierdza moją teorię, że co za dużo to nie zdrowo. Po rozpoczęciu tudzież tylko przekartkowaniu trzech książek, które wypadały mi z rąk, zabrałam się też za autobiograficzną powieść Dian Fossey, słynnej prymatolożki, która swoim entuzjazmem wręcz zaraża J W niedziele już bardziej interaktywnie, bo trzeba było wyjść do ludzi – rano brunch z fajną parką w fajnym nowym dl

2015, jaki był i nie był

Image
Nie lubię zimy. Zimy w mieście, zimy byle jakiej. Zwłaszcza w kraju, w którym gdy posypie 2cm, jest narodowy paraliż. O ubieraniu siebie i dziecka na cebulkę nawet nie wspomnę, zwłaszcza gdy podczas spaceru wchodzi się i wychodzi z różnych miejsc! Jedyny plus zimna na dworze, to taki, że gdy się wchodzi z powrotem do środka – ma się wrażenie przyjemnego ciepła, nawet gdy w domu jest tylko +16°C J A więc, ten 2015r.: Dwa razy straciłam panowanie nad własnym ciałem (poród i operacja) Niespodziewanie zmarła mi babcia w 5 dni po narodzinach córki,  był to rok szkoleń (niderlandzki, integracja, komunikacja, infografika), rok lekarzy, szpitali i aptek, rok wyjazdów „lokalnych” (w Polsce – 4 razy, na Węgrzech, w Holandii, Niemczech, Luksemburgu, Portugalii i we Francji) i rok książek: wyszła druga książka, podpisałam umowę na trzecią, zaczęłam prowadzić Klub książki, piszę dwa blogi, odwiedziłam więcej bibliotek niż odkąd jestem w Belgii, testuję różne formuły kreatywnego pisania.

Codziennie jeden cytat

Image
„A więc kocham i nie kocham Szalony jestem i trzeźwy” Anakreont Nie wiem kim był ten pan, zresztą to nieistotne. Istotne jest to, że dzięki mojej mamie, która sprezentowała mi Kalendarz literacki z cytatami o miłości, mam – w tym 2016 roku – nowy zwyczaj, codziennie, jak kalendarz adwentowy, jeden cytat J A na biurku i tak stoją kalendarze dwa. Jako że miałam w tym tygodniu trochę więcej czasu (między oddaniem książki a jeszcze nie rozpoczętymi, nowymi, szkoleniami i nową pracą), zrobiłam trochę porządków i od razu zrobiło się jaśniej. Zdjęłam, na przykład, ze starej tablicy korkowej fotografie, ulotki oraz najróżniejsze wycinki z gazet, sięgającymi czasem aż po – uwaga – 2009r. … Pogoda syfiasta – w sam raz by siedzieć w domku, pod kocykiem z kubkiem gorącego czegoś. Dziecko śpi w pokoju obok. Czas poświęcam czytaniu i pisaniu, może kiedyś coś z tego będzie, a jak nie, to przynajmniej wzbogacę swoje wnętrze i miło spędzę czas J