Powroty
Ostatnie dni spędziłam w Lizbonie zaczytując się Murakamim. I jedno i drugie już znałam, ale najwidoczniej był czas na ponowne ich odkrycie J W Lizbonie byłam pierwszy raz 5 lat temu. Nie ujmując nic gościnności Annie Dz., którą odwiedzałam, nie byłam wtedy w najlepszym miejscu, metaforycznie rzecz ujmując. Pogoda była średnia, czułam się samotna i płakałam w Oceanarium. Dlatego też nie kojarzyła mi się najlepiej i zawsze wolałam Porto. Klub Książki zaproponował „1Q84”, ja nie miałam obiekcji. Czytałam coś kiedyś i nie pamiętam by mi się nie podobało. Pożyczyłam więc z biblioteki i… przeczytałam prawie 500 stron jednym ciurkiem. Niestety teraz muszę lecieć po kolejne dwa tomy J W Portugalii jestem szósty raz w przeciągu ostatnich sześciu lat. Kocham i Mąż się też, przeze mnie, zakochał. Wracamy za rok, oczywiście. Wątek Ań się też utrzymał, spotkawszy przez przypadek Annę B. i jej męża, z którymi spędziliśmy bardzo miłe popołudnie. Jednak